Archiwum kwiecień 2004


kwi 28 2004 Ludzki fałsz nie zna granic
Komentarze: 3
Zacznę od tego, że ponad tydzień temu, w niedzielę moja przyjaźń przestała istnieć. Mając dosyć tych ciągłych oskarżeń i jazd w końcu zdecydowanie wyraziłam swoje stanowisko. Moja „przyjaciółka” tego nie zniosła i wśród wielkiej awantury wszystko się skończyło. Przez tydzień żałowałam tego, co zaszło, wyrzucając sobie, że być może byłam zbyt ostra. Ale w sobotę wydarzyło się coś, co radykalnie pozbawiło mnie głupich skrupułów. Moja „siorka” wezwała mnie na czat, pod pozorem, że ktoś podaje się za mnie i urządza jej jazdy. Weszłam na czata i co się okazało? Moja najlepsza „przyjaciółka” związała się z moim byłym. Fajnie, nie? I ona śmiała zarzucać mi, że portki przysłoniły mi świat i że postawiłam faceta przed przyjaźnią… Tymczasem sama za moimi plecami związała się z moim byłym… Ciekawe jak szybko przeszła od „tępego buhaja” do pieszczotliwego „kotusia”… Kurwa to trzeba mieć tupet !!! Jak zobaczyłam, jak mizdzrzą się do siebie na czacie (tak samo mój były mizdrzył się kiedyś do mnie) to zrobiło mi się gorąco, potem zimno, a potem poczułam, że za moment eksploduje mi głowa… Potem zaś przyszło mi do głowy, że nie było nikogo, kto podawał się za mnie… Że to wszystko to był tylko pretekst, żeby ściągnąć mnie na czata i pochwalić się swoim „szczęściem”. Odcinając się zupełnie od niej, odebrałam jej inne możliwości, więc wykorzystała podstęp. Cały żal, jaki odczuwałam na myśl o rozpadzie tej „przyjaźni” znikł jak ręką odjął. I ona w dodatku cały czas zgrywa kochającą siostrę, która się o mnie troszczyła, a ja niewdzięczna, ją zraniłam i zawiodłam… Ludzka bezczelność i dwulicowość nie zna granic… I wiem, że jestem temu wszystkiemu w dużym stopniu winna. Nie powinnam była nigdy jej obdarzać zaufaniem…
wqrwiona : :
kwi 17 2004 "Prawdziwa" przyjaźń
Komentarze: 3
Wiele rzeczy doprowadza mnie ostatnio do szału. Przede wszystkim fakt, że moi przyjaciele nie tolerują faceta, z którym chciałabym się związać. Co więcej nie tylko go nie tolerują, ale jeżdżą po nim bez litości. Kiedy stanęłam w jego obronie usłyszałam, że portki przysłoniły mi cały świat i żebym się zastanowiła, kto jest dla mnie ważniejszy. Miło nie? To fakt, że ostatnio dał plamę, i cały dzień się o niego martwiłam, bo zapomniał dać znać, czy wrócił cały i zdrowy z imprezy. To zrozumiałe, że moja najlepsza przyjaciółka się na niego obruszyła, ale to, co wyprawia naprawdę jest nieproporcjonalne do jego potknięcia. Bo mnie zawiódł. Ale jakoś nie przeszkadza jej ta przyjaźń do mnie w utrzymywaniu bliskich kontaktów z moim byłym, który to po dwóch miesiącach związku stwierdził z dnia na dzień, że mu się znudziło i że tak właściwie mu na mnie od początku nie zależało. Powiedziałam jej kiedyś, że ta jej sympatia do niego sprawia mi taki sam ból, jakby wbijała mi nóż w plecy. Powiedziała mi wtedy, że zrywa z nim kontakt. I co się ostatnio okazało? Że rozmawia z nim cały czas za moimi plecami. Bo ona strasznie go lubi, a ja nie mam prawa żądać od niej, żeby zerwała z nim kontakt. Pewnie za to ona ma pełne prawo jeździć po mojej obecnaj sympatii, odsądzać go od czci i wiary, a mi nie wolno nawet stanąć w jego obronie. Cudownie, prawda? Do tego jakoś dziwnie się ostatnio składa, że moja „przyjaciółka” znajduje czas by spotkać się ze wszystkimi tylko nie ze mną. Ilekroć napomknę coś, że mogłybysmy się spotkać, to zawsze jest coś, co ona musi zrobić. Zazwyczaj jest to robota na cały dzień, tylko potem okazuje się że naprawde potrwało do 16-tej, a ona potem zadowolona leci na spacer ze znajomymi. To ciekawe, że ta jej ogromna przyjaźń (ponoć kocha mnie jak siostrę) kończy się tylko na słowach. Kiedy zaprosiłam ją na weekend do siebie, oczywiście wynalazła mnóstwo przeszkód, co nie przeszkodziło jej w tenże weekend spotkać się ze znajomymi. Zaczynam mieć tego wszystkiego dosyć. Muszę zastanowić się nad tą przyjaźnią…
wqrwiona : :
kwi 15 2004 Coś na początek...
Komentarze: 3

To nie jest mój jedyny blog. Ale tamten czyta zbyt wielu znajomych, bym mogła pisać tam to, co naprawdę czuję i myślę. Dlatego postanowiłam założyć jeszcze jeden. I nie ważne, czy ktokolwiek będzie go czytał, nie o to mi chodzi. Po prostu musze mieć miejsce, gdzie mogę wywalić z siebie to, co mnie gniecie i dręczy, a ostatnio nazbierało się tego sporo...

wqrwiona : :